sobota, 4 lutego 2017

Rozdział V : Zupełnie jak za dawnych czasów.

  ~~ 5. ~~


Norwegia, Lillehammer

Dzisiejszy dzień zapowiadał się być jednym z tych zwyczajnych. Chociaż słowo „zwyczajny” w willi Fannemela było pojęciem względnym. Zawsze coś się działo. Jednak tym razem Alice Bardsen, której życie ostatnio toczyło się kompletnie nie po jej myśli, pragnęła ochłonąć po wydarzeniach minionych dni. Miała olbrzymią ochotę na wielkie ciastko z kremem i dobrą komedię. Chociaż odkąd wróciła do Lillehammer, komedię miała na co dzień. No, może z wyjątkiem pewnego faktu. Od czasu zakończenia wielkiego przyjęcia każdego poranka mijała Daniela w milczeniu, wymieniając z nim jedynie spojrzenia pełne niedopowiedzeń.
Dziś willa pozostała pusta i cała do jej dyspozycji. Chłopcy pojechali do studia siłowni, by spędzić tam praktycznie cały dzień. Przygotowania do kolejnego konkursu Pucharu Świata z dniem dzisiejszym dobiegały końca. W tym czasie dziewczyna czuła się trochę osamotniona, będąc odizolowana od spółki, która miała w zwyczaju wchodzić jej na głowę każdego dnia. Alice myślała nad zaproszeniem kilku znajomych na filiżankę kawy, jednak ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Siedziała okryta kocem w salonie na miękkiej sofie, rozkoszując się ciepłem rozchodzącym się po domu. Wkrótce stwierdziła, że nie usiedzi tego popołudnia w jednym miejscu. Pędem wyskoczyła spod koca i opuściła rezydencję. Ruszyła w stronę kawiarenki, do której uwielbiała przychodzić, jeszcze jako mała nastolatka. Weszła do środka, uruchamiając przy tym mały dzwoneczek przytwierdzony do zewnętrznej części drzwi. Od razu usadowiła się na swoim ulubionym miejscu, które akurat było wolne. Położyła swojego laptopa na blacie stolika i rozpoczęła przeglądanie rzeczy w nim zawartych. Jako pierwsze wzrokiem wychwyciła zdjęcia z konkursu w Kuusamo, na którym nie mogło jej zabraknąć. Na pierwszym zdjęciu ona i Anders, objęci, prawie jak bliźniaki. Kolejne było równie miłe dla oczu. Ona i Gregor. Trzymali się za ręce, świętując rozpoczęcie nowego sezonu. Zrobiono im to zdjęcie tuż po ceremonii przydzielenia nagród, jednak wścibskie paparazzi jak zwykle musiało wychwycić te nawet najbardziej osobiste sprawy. Godzinę później na stronach internetowych widniał już artykuł zatytułowany „Gregor Schlierenzauer odbiera Norwegom uroczą współtowarzyszkę - nowa miłość Austriaka?”. Alice do dziś pamięta rozmowę, jaką przeprowadziła w Kuusamo z Danielem z tego powodu. Wydawał się być poruszony faktami, które wypłynęły do źródeł na całym świecie. Fakty, które w rzeczywistości były w końcu nieprawdziwe.






(…)

- Dobrze się bawicie?
Usłyszała jego głos już u progu wejścia do garderoby dla Norwegów.
- Co Cię ugryzło, Daniel? - nie kryła zaskoczenia.
Jeszcze przed chwilą widziała go roześmianego i chętnego do udzielania wywiadów. Usiadła obok niego z propozycją rozmowy. Patrzył na dziewczynę, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa więcej. Pokręcił przecząco głową i poczuł zamiar odejścia.
- Coś się stało? - zagadnęła, chcąc wydusić z niego informacje.
- Czy Ty nie widzisz, że on robi to wszystko tylko dlatego, żeby ściągnąć na siebie uwagę mediów? - wyrzucił z siebie w końcu.
- A więc o to Ci chodzi. - Alice poderwała się nerwowo z miejsca. - Sam zwykle ich unikasz, a teraz masz problem o kilka zdjęć, które Cię ominęły? Nic z tego nie rozumiem.
- Chodzi mi o Ciebie! - nie wytrzymał.
Wykrzyczał i stanął na równe nogi gwałtownym ruchem, znajdując się dość blisko dziewczyny.
- Chodzi mi o Ciebie… - zmienił ton, patrząc jej w oczy.
Zmieszanie na jej twarzy przerodziło się w subtelny uśmiech, co wprawiło Daniela w osłupienie.
- Dziękuję, że się tak martwisz. - oznajmiła pogodnym tonem. - Ale nie masz naprawdę o co. Pójdę już.
- Zostań jeszcze. - przytrzymał jej dłoń.
Kompletnie nie mogła rozgryźć go tego dnia.
- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - od razu przeszedł do rzeczy.
Całkowicie ją zaskoczył.
- Właściwie… - pomyślała o Austriaku, z którym zamierzała spędzić ten wieczór przy kolacji. - … jestem już z kimś umówiona, Daniel.
Cisza, jaka wtedy zapanowała, całkowicie odebrała mowę dwójce ludzi.
- No jasne. - usłyszała na koniec jego chłodny ton.
- Jeszcze raz gratuluję drugiego miejsca… - po tych słowach odeszła.

(…)

Schowała laptopa z powrotem w futerał. W tym samym momencie na stoliku, przy którym siedziała, wylądowały dwa truskawkowe szejki. Przed sobą ujrzała rozradowanego kuzyna.
- Anders! Co Ty tutaj robisz? - uśmiechnęła się podejrzliwie na jego widok.
- No co? Musiałem urwać się trochę z treningu, żeby popatrzeć na moją ślicznotkę. - mrugnął w jej stronę i zajął miejsce naprzeciwko.
- Przestań. Nie rób Gregorowi konkurencji. - odparła mu kuzynka, śmiejąc się.
- A właśnie, wy coś razem… no wiesz… - wsparł się łokciami o blat stołu, uważnie słuchając.
- Nie spotykam się z nim, jeśli o to pytasz. - chwyciła do ręki kubeczek z jogurtem.
- Wiem o tym, że wpadłaś mu w oko, Alice. - mówił, upijając przez słomkę jogurt. - Wiem też, że nie jest Ci do końca obojętny. - przerwał, by kontynuować po chwili. - Posłuchaj, Daniel ostatnio…
- Muszę Ci o czymś powiedzieć.
Postanowiła dłużej nie zwlekać.
- Co się dzieje? - zaniepokoił się Fannemel. - Chodzi o Engelberg, tak?
- Właściwie to poniekąd tak.
- Wiem, podróże są nieraz wyczerpujące. - wywrócił oczami.
- Nie mogę tym razem z wami jechać.
Norweg popatrzył na kuzynkę ze spokojem. Jakby już spodziewał się tego, że wkrótce to usłyszy.
- Rozumiem, że chcesz odpocząć. Hej, nie mam Ci tego za złe. - pogładził jej dłoń, widząc narastający smutek w jej oczach.
- No, za bardzo to ja nie odpocznę. - mimo słabego samopoczucia, roześmiała się.
- Nie rozumiem. Masz jakieś inne plany? - Anders robił się coraz bardziej niecierpliwy.
- Sam zobacz.
Alice sięgnęła do kieszeni swojego płaszcza i wyciągnęła kopertę, podając ją następnie kuzynowi do ręki.
- Otwórz. - kiwnęła głową na skrawek papieru.
Anders spojrzał niespokojnie na dziewczynę, po czym przeniósł wzrok na kartkę, którą udało mu się wydobyć z tajemniczej koperty. Chwilę wodził wzrokiem po druku. Z upływem każdej sekundy jego wyraz twarzy nabierał coraz większej obawy, aż mina całkowicie mu zrzedła. Wreszcie uniósł wzrok.
- Wyjeżdżasz do Stanów? - ścisnął kartkę w dłoni, zaginając róg.
Dziewczyna uspokoiła go, zmieniając miejsce i przysiadając się tuż obok niego.
- Sama jestem zaskoczona, Andi. I pozytywnie, i negatywnie. - westchnęła po cichu.
- Na jak długo mnie tym razem zostawisz? - zapytał chłopak gorzkim tonem.
Blondynka opuściła wzrok.
- To są bardzo ważne warsztaty. Bez tego nie dam rady wziąć udziału w zawodach Grand Prix w przyszłym…
- Nie mówiłaś nic, że startujesz w walce o Puchar! - wtrącił, zanim zdążyła dokończyć.
Podekscytowanie, jakie zalśniło w jego oczach, kompletnie odjęło jej mowę.
- Nie… nie chciałam o niczym wspominać, dopóki nie byłam pewna. Ale wczoraj otrzymałam oficjalne potwierdzenie!
Klasnęła w dłonie i chwilę potem silne ramiona kuzyna ścisnęły ją z taką mocą, że poczuła wypieki na policzkach.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, moja piękna! - ucałował ją w czoło.
- Też bym się cieszyła, gdybyś czasem używał jednak troszeczkę mniej siły. - zachichotała, masując prawe żebro.
Chwilę jeszcze gawędzili, upijając po łyku truskawkowego szejka.
W drodze do domu Anders postanowił omówić jeszcze jedną kwestię, która nie dawała mu spokoju od momentu usłyszenia radosnych nowin.
- Daniel nie będzie zachwycony Twoim wyjazdem.
Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki grymas.
- Właściwie to dla mnie nie jest nowością. Ostatnio o wszystko się mnie czepia. - mówiła spokojnie.
W rzeczywistości miała żal do chłopaka o jego ostatnie zachowanie.
- Co się między wami dzieje?
Na to pytanie dziewczyna zatrzymała się. Zupełnie jakby w jednej chwili podeszwy jej butów przymarzły do zlodowaconego chodnika.
- Nie bardzo rozumiem… - zająknęła się.
Kuzyn przystanął przy niej i ruchem dłoni uniósł jej podbródek ku górze, by na niego spojrzała.
- Przecież wiem, co się dzieje. Nie masz się czego wstydzić. Trochę już Daniela znam. Kiedy wyjechałaś… bardzo się zmienił. - w jego głosie słychać było zaniepokojenie.
Co to miało znaczyć „Kiedy wyjechałaś”? Czyżby uroczy blondyn już wtedy widział w niej kogoś więcej niż tylko kuzynkę najlepszego kolegi? Nagle wszystko zaczęło się komplikować. Nic nie układało się w całość. Anders natomiast kontynuował swoją opowieść.
- Sama dobrze wiesz, że kiedy coś uderzy mu do głowy, łatwo nie rezygnuje. Nie znasz go od dziś, Alice.
Znała go tak naprawdę od momentu, kiedy przed Andersem powoli otwierała się brama do sportowej kariery. Była wtedy świeżo upieczoną nastolatką i tak naprawdę niewiele wiedziała na temat skoków narciarskich. A dziś jest prawdziwą miłośniczką tej dyscypliny.
- Od tygodnia usiłuje zaprosić Cię na Sportową Galę do Hamar. - zakończył, kiwając głową, jakby sam nie dowierzał w to, co mówi.
Alice rozchyliła wargi, by cokolwiek na to odpowiedzieć, ale słowa kuzyna wprawiły ją w stan osłupienia.
- Gala zaczyna się za trzy dni. I tak nie zdążyłabym wrócić… - wzruszyła ramionami.
Chłopak przytaknął niewesoło. Objął blondynkę ramieniem i skręcili w boczną uliczkę, za którą stała ich willa.





W środku panował ogłuszający harmider. Towarzystwo Norwegów najwyraźniej postanowiło wyluzować atmosferę przed wyjazdem do niemieckiego Engelbergu.
- Chyba trafiliśmy w sam środek imprezy. - zauważyła Alice, chętnie przekraczając próg mieszkania.
- Co oni wyprawiają z moim domem?! - Anders złapał się za głowę, kiedy jego uszy wypełniła głośna muzyka w stylu klubowym.
Pospiesznie wbiegli do salonu, którego wystrój zmienił się nie do poznania. Meble zagracone były płytami muzycznymi, stół wypełniony półmiskami z lekką przekąską, na ścianach porozwieszane zostały lampy dyskotekowe, a w rogu pomieszczenia Rune urządził swój własny kącik dj’a. Dziewczyna tańczącym ruchem zaczęła zdejmować z siebie sweter. Komuś najwidoczniej przypadło do gustu zachowanie blondynki, bo bez zastanowienia pochwycił ją na środek salonu. Oboje poruszali się teraz w rytm piosenki „You Spin Me Round”.
- Albo za dużo czegoś wypiłeś, albo dopadł Cię wyjątkowy humor. - zaśmiała się, gdy siedzieli już przy stole przy szklance orzeźwiającej wody z cytryną.
- Dlaczego tak sądzisz? - odwzajemnił jej piękny uśmiech, który za każdym razem wciągał go w zachwyt.
- Nie wściekasz się już na mnie?
Przypomniała mu sytuację sprzed kilku tygodni, na co Norweg machnął tylko ręką.
- Było, minęło. Mam coś dla Ciebie.
Blondyn sięgnął ręką do półeczki przytwierdzonej pod ławą. Wyjął stamtąd papierowy rulonik obwiązany starannie granatową wstążeczką. Wręczył go dziewczynie i czekał na reakcję lekko podenerwowany.
Norweżka ujęła w obie dłonie skromną rzecz i rozwinęła kokardę. Była to wiadomość w formie zaproszenia. Kiedy przeczytała dwa kluczowe słowa, przed oczami stanął jej obraz zawiedzionej twarzy Daniela. Gala Sportowa, na którą nie będzie mogła się udać. Pokusa była silna, ale pragnienie spełnienia swoich możliwości podczas pobytu w USA górowała ponad wszystko. Dobrze wiedziała, że jeszcze dziś będzie musiała zepsuć przyjemny nastrój. Poczuła na sobie wzrok Fannemela. Obserwował ją z uwagą. Był ciekawy rozwoju tej sytuacji. Skoczyłby w ogień za ukochaną kuzynką, dlatego też zawsze szanował jej postanowienia. Tak było i tym razem, kiedy zupełnie nie spodziewał się słów, które padły z ust Alice.
- Zapraszasz mnie do Hamar?
Pozostali wydali z siebie okrzyk zadowolenia i podekscytowania w jednym. Muzyka głośniej zahuczała, zaczęło się wzajemne stukanie szklankami. Dziewczyna sama nie wiedziała teraz czy to nagła zmiana w zachowaniu blondyna sprawiła, że zawirowało jej w głowie, czy napój cytrynowy był podejrzany.
- To alkohol? - zapytała Stjernena, który wchodził właśnie do salonu, by dostarczyć kolejne porcje na tacy.
Andreas spokojnym ruchem odłożył szklanki z wodą na stół, po czym uniósł ręce ku górze jakby w obronnym geście przed odstrzałem. Kadra skoczków wybuchła śmiechem. Czyli jednak zwariowała. Zauważyła kątem oka, jak Daniel przybliża się do niej. Z prędkością pioruna odsunęła się.
- Wracam za chwilę.
Przeprosiła chłopaków i udała się ciemnym korytarzem w stronę toalety.
- Nie jest dobrze… - zaczęła chodzić z miejsca na miejsce, mówiąc do samej siebie. - Jest bardzo źle…
Plan był zupełnie inny. Miała raz na zawsze pozbyć się zbędnych sentymentów i odsuwać myśli o Danielu na bok. A on tak po prostu zapraszał ją na Sportową Galę. Wszystko to byłoby o wiele prostsze, gdyby nie skupiał całej swojej uwagi właśnie na niej. Na świecie jest tyle dziewczyn, które wręcz marzą o spotkaniu z blondwłosym skoczkiem, a on upatrzył sobie właśnie ją. Spod opuszczonej głowy popatrzyła na swoje odbicie w lustrze, przed którym stała. Poczuła, że za chwilę ujrzy tam zapłakaną dziewczynę, która nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić. W oku już kręciła się łza. Nagle telefon zawibrował, wyrywając dziewczynę z zamyślenia. To była wiadomość od Gregora. Od razu na jej twarzy zagościł rozpromieniony uśmiech. Zawsze wiedział, kiedy się pojawić. Nie zdziwiłaby się, gdyby w tej chwili stał pod drzwiami i nasłuchiwał, czy wszystko z nią w porządku. Tymczasem usłyszała pukanie do drzwi.
- Wszystko dobrze, Alice? Chcesz pogadać?
Otworzyła drzwi i ujrzała zmartwionego blondyna.
- Siedzisz tu już całe pół godziny.
Stuknął palcem kilka razy w zegarek, który nosił na nadgarstku.
- Zamyśliłam się. - nic innego nie przychodziło jej w tamtej chwili do głowy.
- Przecież wiem, że nie bez powodu wyszłaś. - skrzyżował ręce na piersi, unosząc jedną brew.
Nie podobała jej się ta reakcja.
- Stało się coś? - ciągnął temat.
- Nic takiego. - wyszła na korytarz.
Oboje stali teraz w zupełnej ciemności. Myślała, że łatwo odpuści i będą mogli wrócić do salonu, by kontynuować zabawę. Ale oczywiście postanowił wszystko utrudnić.
- Pozwolisz, że zaproszę Cię na spacer?
Zamilczała. Chwilę się wahała. Lecz zapytał tak łagodnym głosem, że ostatecznie przystała na propozycję chłopaka. Po omacku przeszli pod główne drzwi, by nałożyć swoje płaszcze i ukradkiem opuścić willę.
- Nie odpowiedziałaś jeszcze na moje zaproszenie. - zagadnął Daniel, gdy znajdowali się już poza ogrodzeniem.
Przeszli na wybrukowaną ścieżkę, by zwolnionym ruchem iść przed siebie.
- Daniel, ja nie mogę przyjąć Twojego zaproszenia.
Teraz albo nigdy.
- Wyjeżdżam do Stanów.
Patrzyła w gwieździste niebo. Nie miała teraz odwagi odwrócić wzroku w jego stronę. Sumienie jednak wzięło górę. Wyprzedziła chłopaka, by stanąć naprzeciwko niego i spojrzeć mu w oczy. Lśniły w tle wieczornego mroku. Stał przed nią w bezruchu. Myślała, że zaraz wybuchnie złością i zostawi ją jak to zrobił podczas bankietu. Ale stało się coś zupełnie innego.
- Nie chcę się z Tobą żegnać, Alice. - to jedyne, na co go było stać w tamtym momencie.
Te słowa wywołały u niej dreszcz.
- Właściwie to musimy zrobić to już dziś. - wcale nie chciała tego mówić.
Poczuła, że oboje toną we wzajemnych spojrzeniach.
- Dostałam niepowtarzalną szansę. Nie mogę jej zmarnować. - kontynuowała jakby chciała go pocieszyć.
Usiedli na przydrożnej ławce, by dokończyć rozmowę.
- Poza tym to tylko kilka dni. - wyznała, gdy udało jej się od początku do końca przedstawić całą sytuację.
Norweg wyraźnie wydawał się podzielać zadowolenie i entuzjazm Alice, jednak pewna sprawa nie dawała mu spokoju.
- Jak długo tam zostaniesz? - zapytał niespodziewanie.
Położył rękę na jej dłoni. Nie bardzo wiedziała jak ma to rozumieć.
- Nie zdążę wrócić, by pojechać z Tobą do Hamar. - uwolniła dłoń z jego subtelnego uścisku.
- Przecież wiesz, że nie o to pytam.
Najzwyczajniej w świecie chciał, by po prostu była.
- Mam nadzieję wrócić w przeciągu dwóch tygodni.






Norwegia, Oslo

Rozstanie z Alice było dla niego bolesne. Obawiał się, że ponownie ją straci. Zupełnie jak za dawnych czasów.
- Wracaj szybko. - powiedział szeptem, chowając ją w mocnym uścisku.
- Hej, nie rozstajemy się na długo, Fanni.
W jednej chwili została otoczona przez grono Norwegów, z którym ciepło się pożegnała.
- Będę za wami tęsknić. - powiedziała, obejmując na raz Toma Hilde i Rune.
- A spróbowałabyś nie! - zagroził jej palcem Velta.
Roześmiała się radośnie. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. To w zupełności wystarczyło, by zdobył się na odwagę. Wychylił się do przodu z taką stanowczością jak nigdy dotąd, trącając przy tym swoich kolegów. Patrzyli na Daniela z wyraźnym uznaniem. Blondyn zbliżył się do dziewczyny, wycierając łzę spod jej oka.
- Będę czekał. - powiedział, pozostawiając dłoń na jej policzku.
- Powodzenia w Engelbergu. - wydusiła z siebie, wciąż wzruszona.
Chwyciła za rączkę swój bagaż na kółkach i popatrzyła na nich wszystkich jeszcze przez chwilę. Sympatyczne twarze ulubieńców zwrócone były teraz w jej stronę.
- To widzimy się za kilka dni. Ha det bra.
Po tych słowach pospieszyła w kierunku samolotu linii Oslo-Michigan.
Blondwłosy skoczek patrzył z utęsknieniem za dziewczyną, której pragnął. Kiedy życie zaczyna się układać, coś zawsze się wydarzy, by stanąć na przeszkodzie w drodze do spełnienia marzenia. Odsuwając od siebie gorzkie przemyślenie, opuścił lotnisko jako pierwszy.







Kilka Słów Od Autorki:
Zapraszam na kolejny rozdział! :) .