środa, 21 grudnia 2016

Rozdział IV : To był dzień pełen wrażeń.

 ~~ 4. ~~


Norwegia, Lillehammer

Uchyliła powieki. Zamrugała kilka razy, by się do końca rozbudzić. Stał przy oknie, masując skronie okrężnymi ruchami.
- Źle spałeś? - podniosła się, siadając na ubitej poduszce.
Obrócił się w jej kierunku, natychmiast promieniejąc. Dla niego nic nie równało się tutaj z widokiem ukochanej kuzynki. Chciał, żeby zawsze mogła czuć się przy nim tak bezpiecznie i swojo.
- Która godzina? - przeciągnęła się smacznie.
- Jest prawie dwunasta, moja droga. Z tego co mi wiadomo, dziś długie zakupy przed Tobą! - klasnął dłońmi.
- Jak to „przede mną”? Myślałam, że pojedziesz z nami. - spojrzała na Andersa niepewnie.
- Nie mogę się nigdzie wyrwać. Muszę pomóc chłopakom w dopracowaniu organizacji. - usiadł na brzegu łóżka. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Alice kiwnęła głową, wygrzebując się z objęć kołdry.
- To dobrze. Daniel już na Ciebie czeka. Siedzi na dole. - mrugnął okiem.
Dziewczynie zaburczało w brzuchu. Sama nie mogła do końca rozróżnić, czy to faktycznie była oznaka głodu, czy może stres przed spotkaniem z osobą, której wolałaby teraz unikać.
- Wszystko w porządku? Masz jakąś niewyraźną minę. - zagadnął Fannemel.
- Po prostu… źle spałam.
Wbiła wzrok w podłogę, zamierając w bezruchu na długą chwilę.
- A ja myślę, że Daniel namieszał Ci w głowie i wstydzisz mi się o tym powiedzieć. Spokojnie, przecież wiesz, że ja nie gryzę. - zaśmiał się cicho, ale nadal był całkiem poważny.
Dziewczyna uniosła głowę. Patrzyła na Andersa w osłupieniu. W myśli błagała, żeby jej kuzyn nie okazał się przypadkiem jakimś jasnowidzem ludzkich myśli. Bo wtedy już całkowicie spłonęłaby ze wstydu.
- Nie wiem, o czym mówisz, Andi. - nie umiała przed nim kłamać, słabo jej to wyszło.
- A mi się wydaje, że bardzo dobrze wiesz. Alice, popatrz na mnie. Normalnie ludzie nie szepczą przez sen imienia „Daniel”.
Alice poczuła jak jej policzki nabierają coraz ciemniejszej barwy czerwieni. Chciała jak najszybciej opuścić pokój kuzyna. Nie chciała jednak wzbudzać ciągu niepotrzebnych podejrzeń. Dlatego postanowiła iść w zaparte.
- To był tylko zły sen. - wzruszyła ramionami, zaciskając usta w sztucznym uśmiechu.
Chwilę potem szła schodami na dół, karcąc siebie w duchu. Do końca nie pamiętała, co takiego przyśniło je się tej nocy. Wiedziała, że teraz musi uważać. Nie zamierzała narażać siebie na podejrzliwe spojrzenia, które czułaby na sobie każdego ranka przy wspólnym śniadaniu. Poza tym z całą pewnością nie pomogłoby jej to unikać uroczego blondyna. Przeciwnie. Znając Rune, pierwszy zechciałby wysyłać ją i Daniela na randki.
Dziewczyna poszła na palcach do swojego pokoju. Wolała niepostrzeżenie przejść do sypialni, mając wciąż na uwadze, że Daniel nie spał. Co gorsza, czekał na nią! Nie miała najmniejszej ochoty z nim teraz rozmawiać. Zamknęła za sobą drzwi najciszej jak potrafiła i zaczęła rozglądać się po swojej garderobie. Upatrzyła ulubione spodnie w groszki i białą koszulę z wysokim kołnierzem, które natychmiast na siebie założyła. Dopracowała jeszcze ogólny wygląd twarzy i opuściła pomieszczenie.
- Buu! - zza drzwi naskoczył na nią nie kto inny jak Rune Velta.
Alice podskoczyła, kładąc dłoń na klatce piersiowej.
- Chcesz ludzi narażać na zawał? Polecam pobliski park rozrywki, Rune. - mruknęła niegrzecznie w jego stronę.
- Uszy do góry, młoda! - zabawił się kosmykami jej włosów.
Oboje parsknęli wesołym śmiechem i w tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju Daniela. Dziewczyna chwyciła swojego rozmówcę za rękę i pociągnęła za sobą do kuchni.
- Osłaniaj mnie. - szepnęła spanikowana.
- Przed czym? Cześć, Dan! - przywitał się z przyjacielem.
Dziewczyna odwróciła się w stronę blatu kuchennego, stojąc teraz plecami do nich. Co prawda zachowywała się jak małe dziecko, ale póki co był to jedyny sposób, by uniknąć nieprzyjemnego dialogu z blondwłosym Norwegiem. Nagle usłyszała coś, czego się w tamtej chwili nie spodziewała.
- Zostawisz nas na chwilę? - głos blondyna przyprawił ją o mały dreszcz.
Z początku miała nadzieję, że słowa były skierowane do niej. Że za chwilę będzie musiała opuścić kuchnię, aby chłopaki mogli spokojnie porozmawiać na swoje chłopskie tematy.
- Chciałbym chwilę porozmawiać z Alice.
A jednak myliła się. Zacisnęła oczy i odetchnęła.
- Młodziutki, tak łatwo się mnie dziś nie pozbędziesz. - pokiwał palcem Rune. - Pakuj się do samochodu, Alice!
Dziewczyna odwróciła się do nich przodem. Razem z blondynem popatrzyli po sobie z zaskoczeniem.
- No co tak stoicie? Szofer wiecznie czekać nie będzie. - błaznowaty skoczek udał się po kluczyki i wyszedł na zewnątrz triumfującym krokiem.
- On mnie wciąż zaskakuje… - Alice patrzyła za oddalającym się Rune, nie dowierzając własnym oczom i uszom.
W głębi duszy była mu jednak ogromnie wdzięczna za uratowanie jej z tej beznadziejnej sytuacji. O czym Daniel chciał z nią rozmawiać? Chyba nie o dzisiejszym balu ani o garniturach, które rzekomo miał dziś zakupić? Włożyła na siebie zimowy płaszcz i wyszła z mieszkania tuż za Veltą. Od razu przywitał ją prószący śnieg, który zmroził w sekundzie jej rumiane policzki. Podążyła w kierunku samochodu. Nie zdążyła jednak otworzyć drzwi, bo ktoś sprytnie zrobił to za nią.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział Daniel, przytrzymując jej drzwi do auta.
- Dzięki. - rzuciła krótkim słowem i wsiadła do środka.
Blondyn spojrzał jeszcze raz na nią przez przyciemnioną szybę. Wydała mu się jakaś smutna. Sam usiadł na przednim siedzeniu obok kierowcy i ruszyli w stronę centralnej części Lillehammer.
Alice uwielbiała te przejażdżki po ulubionej okolicy. Zawsze chętnie brała udział w wycieczkach po Norwegii, które kadra od czasu do czasu organizowała. Po drodze mijali kolorowe budynki szeregowe oraz wolnostojące wille, zapełnione przystanki przez ludzi obładowanych torbami pełnymi podarunków świątecznych, bary z parasolami, różne stoiska z jedzeniem i przyborami codziennego użytku. Nagle świat jakby zwolnił. Alice uświadomiła sobie, że stoją w korku od dobrych kilku minut. Pochyliła się do przodu i zerknęła przez przednią szybę. Zobaczyła tłum ludzi otaczających ze wszystkich stron czerwony pojazd. Z daleka rozpoznała firmowe auto. Nie musiała szczególnie przyglądać się, żeby wywnioskować podstawowe fakty. Bus z oznakowaniem "Red Bull" przywiózł do Norwegii austriacką kadrę skoczków narciarskich. Było wiadome, że spora liczba osób będzie chciała stanąć twarzą w twarz z wielokrotnym mistrzem Pucharu Świata, stąd ten cały uliczny tłok. Alice pociągnęła Rune za rękaw kurtki.
- Oni wszyscy naprawdę przyjdą na ten bal? - poczuła przypływ podekscytowania.
Chłopaki przytaknęli twierdząco. Dla niepoznaki postanowili zjechać boczną trasą. Zanim ruszyli, dziewczyna zdążyła jeszcze zobaczyć wychylającą się powoli z auta sylwetkę słynnego Schlierenzauera.
- Muszę go jakoś porwać do tańca! - krzyknęła na pół żartem, kiedy Rune ostro zakręcił z piskiem opon.
- Miałeś nie przyciągać uwagi. - ostrzegł go poirytowany Daniel.
- Racja. Nie chciałbym skończyć jak oni.
Alice nie podobało się, że skoczkowie jej ukochanej kadry przedrzeźniają rywali. Cóż, ona sama miała wrogów wśród łyżwiarek w USA. Już prawie zapomniała co to znaczy rywalizować.
Rune zaparkował samochód przy centrum handlowym Strandtorget Kjøpesenter. Była to najlepsza galeria sklepów w okolicy. Weszli do środka z nadzieją, że wyjście z galerii przyjdzie im równie łatwo jak samo wejście.
- Wszystko w moment obskoczymy! - zapewnił ich entuzjastycznie Velta.
- Już to widzę. - szepnął za nim Daniel.
Odwiedzili kilka markowych sklepów. A po kilku nieudanych próbach zakupu, postanowili się rozdzielić.
- Ja pójdę poszukać czegoś dla siebie, a wy zerknijcie tutaj. - pokazała na sklep z męskimi strojami wizytowymi. - Widzimy się za kilkanaście minut, będę w butiku naprzeciwko.
Udała się w kierunku stoisk z damskimi strojami. Gorączkowo rozglądała się za białą sukienką, która idealnie pasowałaby na dzisiejszą potańcówkę. Po otrzymaniu rady od sprzedawcy zdecydowała się na jedną kreację. Truchtem wbiegła do przymierzalni, a już po chwili wyłoniła się zza zasłonki ubrana w zwiewną suknię. W odbiciu lustra, przy którym stała, zobaczyła coś, co ugasiło jej zapał. Obserwował ją z korytarza galerii handlowej. Patrzył z podziwem na to, jak prezentowała się w balowym stroju. Odruchowo odwróciła wzrok w przeciwną stronę. Stuknięty blondyn! Odłożyła śnieżno-białą kreację na ladę i, zapłaciwszy, opuściła sklep. Chłopaki czekali już na nią pod budką z hot dogami.
- Wybacz, nie mogłem się oprzeć. - zaczął tłumaczyć się Velta z buzią pełną jedzenia.
Alice skarciłam go wzrokiem. W rzeczywistości po raz kolejny poprawił jej humor. Zbzikowałaby sam na sam z Danielem. Odsunęła jednak na bok te przeklęte myśli i zaproponowała chłopakom krótki wypad na koktajle, a następnie powrót do domu. 








W mieszkalnej willi przywitała ich woń szarlotek, ciasteczek i przeróżnych pieczeni dochodząca z kuchni. Alice porzuciła torby z zakupami w poczekalni na korytarzu i podbiegła do Andersa, który rezydował w kuchni razem z Tomem Hilde.
- Jak tam, moja śliczna? Zakupy udane? - przywitał ją serdecznie kuzyn. - Całość dopracowana, dania prawie gotowe, brakuje już tylko gości. - dokończył dumnym głosem.
Wieczór powoli się zbliżał, dlatego dziewczyna postanowiła nie tracić cennego czasu i udała się do swojego pokoju, by przymierzyć dodatki do swojego ubioru na dzisiejszy wieczór. Usłyszawszy hałas dochodzący z przedpokoju, przekręciła kluczyk w drzwiach swojej sypialni. Właśnie przyjechali pierwsi goście, czyli wszelcy producenci i organizatorzy skoków narciarskich. Czasu było z minuty na minutę mniej. Za oknem ściemniało się coraz szybciej, coraz więcej gości przybywało, coraz więcej nowych głosów dochodziło od strony ogrodu. Alice zgrabnym ruchem wskoczyła w okazjonalną suknię oraz naniosła małe poprawki do makijażu. Podobała się sama sobie, więc chyba nie mogła wyglądać źle. Chwilę odczekała, po czym odetchnęła głęboko i opuściła swój pokój. Dom całkowicie był pusty. Nawet smakowite pyszności w magiczny sposób gdzieś poznikały. Nagle do środka wbiegł zatroskany Anders.
- Wszyscy na Ciebie czekamy, wszystko w po... - cofnął się o dwa kroki w tył, by całym wzrokiem objąć kuzynkę. - Wyglądasz pięknie. - dokończył, gdy zdołał się otrząsnąć.
- Podobam Ci się? - okręciła się w kółko, wprawiając w ruch falbany swojej sukni.
- Pierwszy raz żałuję, że jesteśmy spokrewnieni.
Roześmiali się oboje i udali się prosto do części ogrodowej, gdzie towarzystwo z różnych stron świata bawiło się już przy dobrej muzyce i wykwintnych daniach. Alice odczuła nasilającą się tremę. Nie miała pojęcia, do kogo podejść najpierw, czy wypada pytać o autograf, jak rozpocząć rozmowę, żeby się nie wygłupić. Alexander Stoeckl, trener norweskiej kadry, zaprosił wszystkich obecnych do stołu. Wygłosił kilka ciepłych słów od siebie i wzniósł toast za nadchodzące wydarzenia, które wkrótce miały odbyć się na skoczniach w różnych stronach świata. Alice uniosła swój pucharek w górę i uśmiechając się do sportowców, przyłączyła się tym gestem do życzeń. Wspólnie kosztowali po kolei cudownych przysmaków Toma Hilde, który raz po raz otrzymywał pochwałę za pochwałą. Alice natomiast co chwilę zmieniała swjego rozmówcę. Wszyscy byli ciekawi spotkania z kuzynką Fannemela, który tak często wspominał o niej w wywiadach. Do blondynki dosiadali się młodzi skoczkowie z różnych kadr. Przeprowadziła dosyć długi dialog między innymi z Manuelem Fettnerem, który próbował na milion sposobów i, niestety, na próżno wyłudzić od dziewczyny numer telefonu. Wysłuchiwała zwierzeń Andreasa Wellingera, któremu pod wpływem odpowiedniej dawki alkoholu znacznie rozwiązał się język i zaczął opowiadać o swoich miłosnych rozterkach. Jednak najlepszą rozmowę przeprowadziła z Michaelem Hayboeckiem.
- Wybacz za kolegę, on tak często. - zaczął usprawiedliwiać Austriak swojego kolegę, gestykulując zapalczywie przy tym.
- Chcesz powiedzieć, że jego karta pamięci jest od groma zapełniona numerami telefonów do dziewczyn, które sam ledwo pamięta, tak? - zaśmiała się blondynka.
- Manuel już tak ma. Ja to co innego. - uniósł brwi w zadziorny sposób.
- No wiesz co?
Postanowiła zmienić miejsce i przysiąść tuż obok Fannemela, który zawzięcie konwersował z drużynowym trenerem. Alice postanowiła tymczasem skosztować czegoś na słodko. Przez długą chwilę z naprzeciwka czuła na sobie czyjś wzrok. Obawiała się patrzeć w tamtą stronę. Była pewna, że to Daniel, który powoli zaczynał działać jej na nerwy. Postanowiła, że nie będzie czekała z ich planowaną rozmową do końca bankietu i właśnie w tej chwili zaprosi go na bok, by zamienić kilka słów. Uniosła głowę i już zamierzała pytać, gdyby nie to, że rzekomym adoratorem wcale nie okazał się być Daniel. Przed sobą ujrzała rozweseloną twarz Gregora. Zdawało się, że właśnie wpadła mu w oko. W żadnym wypadku nie krył się ze swoimi emocjami. Wielkie podekscytowanie malowało się w tamtej chwili w jej oczach. Narciarski triumfator widział to i odwzajemniał spojrzenie. Zdawało jej się, że za chwilę poprosi ją do tańca.
- Można panią prosić? - usłyszała głos.
Nie były to jednak słowa tajemniczego Austriaka. Usłyszała je tuż za sobą. Odwróciła głowę, by zaspokoić ciekawość, ponieważ pośród głośnej atmosfery nie zdołała rozpoznać głosu. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, Daniel porwał ją na parkiet.
- Co to ma znaczyć? - nie zamierzała dawać mu satysfakcji.
- Przez cały wieczór mnie unikasz.
- Wydaje Ci się. - wyrzuciła z siebie krótkie słowa.
- Tak miło było tamtej nocy. Poczułem coś wtedy, Alice.
Dziewczynę ogarniał coraz mniej przyjemny nastrój. Chciała czym prędzej ubiec blondyna przed słowami, których obawiała się dziś usłyszeć.
- Tamtej nocy nie było, Daniel. Zapomnijmy o tym szybko. - ciężko przeszły jej przez gardło te słowa.
- Chciałbym, żebyś o czymś wiedziała.
- Nie jestem zainteresowana, Daniel. - wyrwała się delikatnie z jego objęć.
- Wiem, kim jesteś zainteresowana. Jak widać z wzajemnością. - jego ton przybrał formę pretensji.
Nie do końca rozumiała znaczenia tych słów. Wszystko działo się z prędkością sekund. Zaszumiało jej w głowie jak po wypiciu kilku lampek dobrego wina. Cały ten mętlik w jej głowie minął z momentem pojawienia się u jej boku Austriaka. Dopiero wtedy zrozumiała ostatnie słowa wypowiedziane przez blondyna.
- Odbijamy, kolego. - zawołał radośnie Gregor, na co Norweg zareagował z rezygnacją i odszedł.
Alice stała jak wryta w podłogę. Do prawdy, nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. W głębi duszy trochę się zawiodła. Myślała, że zawalczy o nią w tamtej chwili. A on tak po prostu odszedł.
- Wszystko w porządku?
Przed sobą ujrzała austriackiego skoczka, na widok którego zrobiło jej się gorąco. Miał rozpiętą koszulę na wysokości kołnierza. Z bliska wyglądał zupełnie inaczej niż podczas transmisji prowadzonych na ekranie. Zamiast poważnego sportowca, ujrzała wyluzowanego chłopaka. Ujęła go szerokim uśmiechem i podała mu dłoń.
- Wszystko w porządku. - przytaknęła z niepewnością.
- Porozmawiam z nim, jeśli…
- To nie będzie konieczne. - przerwała Austriakowi.
I już chwilę potem oboje błyszczeli na parkiecie. Sportowa sława u boku czarującej Norweżki. Tworzyli podczas tańca dobraną parę. Zgromadzeni w ogrodzie otoczyli tańczących szerokim kręgiem. Znajdowali się wśród nich również Anders i Kenneth Gangnes, który powrócił właśnie z urlopu. Roześmiał się serdecznie, kiedy Alice pomachała w jego stronę. Oboje z zachwytem podziwiali blondynkę zatraconą w tańcu.
- Stary, albo mi się wydaje, albo wkrótce zostaniemy szwagrami. - Anders stuknął łokciem stojącego obok młodszego brata Gregora, który również pojawił się na przyjęciu.
- To jest bardziej niż pewne. - kiwnął głową Lukas pełen zadowolenia.








Przez resztę balu Austriak obsypywał swoją towarzyszkę wieloma komplementami, opowiadał o swoich przeżyciach z ostatnich dni, wysłuchiwał z ciekawością tego, o czym mówiła do niego blondwłosa piękność. Zauroczyła go od pierwszego wejrzenia.
Wielka impreza zakończyła się blisko koło północy. Zaproszeni goście rozeszli się wkrótce, wymieniając między sobą serdeczne słowa pożegnania i składając szczere podziękowania gospodarzom.
- Dobrze by było znów się zobaczyć. - Gregor ucałował za pozwoleniem dłoń Alice.
- Wkrótce się zobaczymy.. - zapewniła chłopaka o swoim przyjeździe na pierwszy konkurs Pucharu Świata do Kuusamo.
Alice, wciąż podekscytowana spotkaniem ze Schlierenzauerem, powróciła do swojego pokoju od razu po uporządkowaniu ogrodu, którym zajęła się razem z kuzynem.

(…)

Domykając drzwi swojej sypialni, trafiła na przeszkodę. Ktoś blokował próg przy pomocy buta.
- Daniel. Jeśli to Ty, to odpuść, jestem zmęczona. - wywróciła oczami.
Zza framugi wychylił się blondwłosy skoczek.
- Skąd wiedziałaś, że to ja? - odezwał się wesoło.
Nie pytając o zdanie, wszedł się do środka.
- Jestem zmęczona. - powtórzyła dziewczyna, nie kryjąc niezadowolenia.
Daniel zwiesił głowę w dół.
- Dość już tych głupich żartów. - zaczął mówić po dłuższym milczeniu. - Nie musisz udawać, że nie wiesz, o co mi chodzi.
- Dobrze wiem, o co Ci chodzi, Danny. Skończmy tą bezsensowną gadkę i po prostu daj mi spać.
- Nie wyjdę, dopóki mnie nie wysłuchasz. - zaprotestował.
- Dobrze. A więc słucham. - usiadła na brzegu łóżka i czekała na pół przytomna.
Blondyn zajął miejsce obok dziewczyny, dłuższą chwilę usiłując dobrać do siebie odpowiednie słowa.
- Nie do końca wiem, jak Ci to powiedzieć…
- Więc może pokaż? - zapytała ironicznie, coraz bardziej zniecierpliwiona.
W tym momencie rozświetlony dotychczas pokój stanął w głębokiej ciemności. Wspaniałomyślny Rune najwidoczniej znów psocił przy zasilaniu.
- A wiesz co? To nawet dobry pomysł. - Daniel przerwał ciszę.
- Gdybyś nie zauważył, jest ciemno. Więc teraz i tak nic nie zobaczę. Przykro mi, dobranoc. - miała nadzieję, że odpowiednio udało jej się spławić blondyna.
- Nie musisz nic widzieć.
Usłyszała jego głos tuż przed sobą. Nagle uczuła ciepło rozchodzące się po całym jej ciele. Ogarnął ją przyjemny chłód. Męskie dłonie wodziły ślepo po jej biodrach, rozmasowywując je w delikatny sposób. Mimowolnie uśmiechała się. Przymknęła powieki i wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Złożył na jej ustach subtelny pocałunek, przytulając ją do siebie. Trwali w tej chwili długo, jednocześnie pragnąc, by pozostało tak już zawsze. Poczuła jego dotyk na swoim policzku.

(…)

Obudziła się, szeroko otwierając oczy. Siedział przy niej zatroskany kuzyn. Gładził ją po policzku, by nie czuła się sama. Popatrzyła na niego z bólem wyrysowanym na twarzy.
- Tak, wiem, Alice. - przyjął ton tak poważny, jak nigdy dotąd.
Przez łzy próbowała cokolwiek z siebie wykrztusić. Ramiona bliskiej osoby, które ją teraz otoczyły, dodały szczypty otuchy. Bolała ją rzeczywistość, w której podświadomie nadal szalała za chłopakiem ze snu.  











Kilka Słów Od Autorki:
Z okazji zbliżających się świąt Bożonarodzeniowych, chciałabym każdemu z osobna złożyć najszczersze życzenia, przede wszystkim poczucia spełnienia w noc Wigilijną oraz mile spędzonych chwil w gronie najbliższych. A oto i kolejny rozdzialik. :)

3 komentarze:

  1. A ja do końca wierzyłam, że to się dzieje naprawdę haha. Oby i rzeczywistość okazała się tak piękna! Ale tu mam na myśli Daniela, to mu kibicuję w tej kwestii :P a może tak kochany kuzynek by im pomógł? Czekam na kolejny, dałoby się jakoś szybciej? :)

    Ps. Jak Ty to robisz, że tak super piszesz? Zazdroszczę takiej weny :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo. Po prostu siadam wieczorem i piszę o tym, o czym marzę, by trafiło się w moim życiu. :)
    Następny rozdział tuż po Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam tak trochę pisząc poprzednie opowiadanie... o Danielu hehe 😊
    Tymczasem zapraszam na nowy rozdział Maćka :)

    OdpowiedzUsuń